Za kulisami bloga – Refleksje podczas Covid, cz. 3


Ten artykuł jest nieuporządkowany, będzie się rozjeżdżał na wszystkie strony, ale chcę poświęcić chwilę, żeby napisać do Was i zdradzić, po raz kolejny, kulisy bloga. Myślę, że to interesujące i szczególnie przydatne dla mnie, aby śledzić postępy bloga, który jest teraz częścią mojego codziennego życia

Zajmuję się digital marketingiem, a dokładniej Google Adwords. Mam jednego dużego klienta i kilku małych klientów, ponieważ jesteśmy cyfrowymi nomadami. Kontrakt z moim dużym klientem miał się zakończyć z końcem marca 2020 roku, a my mieliśmy być w Wietnamie pod koniec lutego. Blog miał osiągać 100 tys. odsłon miesięcznie i ponad milion odsłon rocznie (jeśli utrzymamy ten trend). Pod względem ruchu na stronie, znaleźliśmy się w Top 15 francuskojęzycznych blogów podróżniczych

Tak więc, początkowy plan na 2020 rok zakładał, że skorzystam z okazji, aby stać się prawie pełnoetatowym blogerem i youtuberem na rok, aby zobaczyć, jak wyglądałby biznes, gdybym poświęcił się mu w pełnym wymiarze godzin. Ponieważ w dzisiejszych czasach bardzo liczą się fani na Facebooku i Instagramie, pomyślałam o zrobieniu kampanii reklamowej, która sprawi, że będziemy bardziej znani (kampanie reklamowe to moja działka). Pomysł był taki, żeby wypromować wszystkie wietnamskie potrawy, które lubię i pokazać na wideo jak je jeść (i zamawiać). Miałam już listę dań do sfilmowania, restauracje, do których trzeba pójść i plan dnia na każdy dzień. Ten projekt nie miał mi nic zapłacić, ale w zamian za to będę świetnie jadł i promował swój kraj.

Covid minął w międzyczasie, ruch na blogu dzieli się przez 3. Musieliśmy w pośpiechu wracać do Francji. Nie jest tak źle, ale projekt „street food w Wietnamie” upadł, bo nie wiem, kiedy będę mogła wrócić i czy uda mi się znaleźć moje ulubione restauracje, bo wiele z nich zbankrutowało.

W rezultacie znalazłem się z blogiem, który nie ma prawie żadnego ruchu => żadnego dochodu z bloga.

Spędziłam więc czas w zamknięciu kończąc kontrakt z dużym klientem, zajmując się jeszcze kilkoma małymi klientami, a gdy tylko skończył się duży kontrakt, wzięłam moje papiery krepowe i zaczęłam robić papierowe kwiaty. Nie miałam pojęcia, czym stanie się ten blog, oglądałam nawet stream na żywo z blogerami podróżniczymi, którzy rozmawiali o tym, że może zmienią typ treści: pójdą w kierunku bardziej lifestylowych treści lub będą robić bardziej przyrodnicze przewodniki zamiast typowych przewodników po mieście. Z wyjątkiem (1) Nienawidzę wędrówek. Prosisz mnie o napisanie artykułu o wędrówkach po Wogezach, a ja się krzywię (2) jaki styl życia ? Ja spędzam dzień w piżamie od 4 lat 😀 loool kiedy przychodzę, jestem w bawełnie, lnie lub wełnie merynosów 😀 tak nudno!

… więc dalej pisałem jak zwykle, o tym co lubię i o „retrospekcyjnych” podróżach.

Zanim przejdziemy dalej, mała definicja: w niektórych artykułach możesz natknąć się na linki partnerskie. Są to linki, za które, jeśli ktoś w nie kliknie i dokona zakupu, otrzymam prowizję (od 1% do maksymalnie 5%). Cena nic nie zmienia dla użytkownika, ale ponieważ to „dzięki” mnie dana osoba odkryła i kupiła produkt, dostaję prowizję. Gdybym była nieuczciwa, polecałabym tylko drogie produkty, ale wolę polecać produkty i usługi, które przetestowałam lub których jakości jestem pewna.

No dobrze, wróćmy do naszej historii: okazuje się, że na blogu pisałam miesiące, a nawet lata temu artykuły o kosmetykach, które zupełnie nie pasowały do tematyki podróżniczej, nikt ich nie czytał, bo jesteśmy na blogu podróżniczym…. Napisałam je, bo to część mojej tożsamości, zawsze podróżuję z walizką w połowie wypełnioną kosmetykami i testuję kosmetyki w każdym kraju. W czasie izolacji ludzie zaczęli dostawać pryszcze z powodu wzrostu zawartości chloru w wodzie wodociągowej (z powodu ograniczenia działalności przemysłowej, woda pozostawała dłużej w rurach, operatorzy zdecydowali się zwiększyć ilość chloru, aby zagwarantować jakość wody). Moje artykuły o kosmetykach, które mają 5000 słów (bardzo długie), zaczynają być czytane (ludzie mają więcej czasu, więc naprawdę poświęcają 7 minut na każdy artykuł). To jest boom, jestem w rankingu n°1 w Google France na kilka zapytań, całkowicie miażdżę inne blogerki kosmetyczne, Beaute-test, Youtuberów… Dostaję prowizje od sprzedanych produktów, a blog generuje jeszcze więcej pieniędzy niż przed Covid. WTF!

Szukając maseczek zaporowych, którymi mogłabym poczęstować wszystkich moich bliskich (pamiętajcie, na początku był deficyt), natknęłam się na Wietnamkę robiącą maseczki domowej roboty. Trafiłyśmy na siebie i uznałam, że jest tak urocza, że napisałam artykuł promujący jej usługi – ponieważ nie ma już pracy z powodu Covida i może żyć tylko ze sprzedaży masek. Mój artykuł jest na pierwszym miejscu w Google France od kilku tygodni, a ona jest przytłoczona prośbami i musi zmniejszyć obciążenie pracą. OK, wrzucę link do innych serwisów, które polecam. Mój artykuł pojawia się dwa razy na Google Discover, inne strony i moja nowa wietnamska dziewczyna są zasypywane prośbami, ja dostaję prowizje od sprzedaży masek zaporowych. Jestem w trybie „co się dzieje”, bo na początku artykuł był napisany tylko po to, żeby pomóc mojej wietnamskiej dziewczynie.

I wtedy zrozumiałem. Jest to uniwersalne prawo, które wszyscy powtarzają nam od lat, ale nikt tak naprawdę w nie nie wierzy: Kiedy dajesz, dostajesz.
Nigdy nie pisałem tych artykułów w celach komercyjnych i opłaciło mi się to tak samo, jak miłość, którą w nie włożyłem.

Kiedy zrozumiałam tę lekcję, poczułam, że rosną mi skrzydła. Bo nie muszę się martwić o treści, które muszę umieścić na blogu. Nie muszę podążać za trendami, nie będę musiał pisać artykułów, które mi się nie podobają

Ktoś napisał do mnie z pytaniem, co sądzę o tym czy innym produkcie, którego nigdy nie testowałem, ale o którym słyszałem wiele dobrego. Ponieważ byłem we Francji i dostawa była łatwa, pomyślałem „zamówmy te produkty, przetestuję je i napiszę recenzję na 5000 słów”. OMG, kiedy jest to prośba od kogoś innego, trudno jest zacząć. Nawet ja, która uwielbiam kosmetyki, nie mogę testować produktów na zamówienie, nie ma takiej możliwości. Nie ekscytuje mnie ich testowanie, nie mam na nie ochoty, każdego dnia, gdy widzę te produkty na półce, mówię sobie „muszę je testować przez 28 dni, chodź na motywację”. Nie udało mi się tego zrobić. Kiedyś zazdrościłam blogerkom urodowym, które otrzymywały tak wiele produktów. Ale teraz rozumiem, dlaczego są tak zmęczeni: to nie sprawia, że chcesz testować produkty, tylko dlatego, że musisz. Ekscytacja z używania produktu jest wtedy, gdy wybierasz go sama, spędzasz godziny czytając recenzje, porównując składniki i substancje czynne. Fakt, że tak się składa, że przychodzi do naszej skrzynki pocztowej bez żadnej zachęty, odbiera całą zabawę z tego lol.

Zaczęliśmy również otrzymywać negatywne komentarze lub opinie. Na przykład to, że używam wielu słów po angielsku, wyrzuty o to, że za dużo podróżujemy i niszczymy planetę i że musimy dawać przykład teraz, kiedy jesteśmy mniej lub bardziej „znani” itd. Na początku nie chciałem blokować ludzi mówiąc „każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii”. Na początku nie chciałem blokować ludzi, mówiąc sobie „każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii”. I wtedy powiedziałam sobie „chwileczkę, blog jest jak mój dom, przychodzisz do mnie i robisz mi wyrzuty, kiedy o nic cię nie pytałam?”, więc ich zablokowałam. Czuję się bardzo winny, mówiąc sobie „w ten sposób zaczynasz dyktaturę, nie powinieneś blokować ludzi”, ale tak długo, jak nie są zablokowani, myślę o tym ponownie i ponownie i to wpływa na mnie. Poza tym, kiedy komentarze nie są konstruktywne i bardzo „oceniające”, wpływa to na mnie jeszcze bardziej, bo nie wiem co myśleć i często dochodzę do wniosku „omg am ja taka zła?”. To wtedy mówię sobie, że nie, nie będę w stanie zostać pełnoetatowym blogerem czy Youtuberem, bo moje dochody będą zależały tylko od tych źródeł, a w takim przypadku tak, będę miał odpowiedzialność wobec ludzi, i że będę musiał dawać przykład i moderować swoje słowa. Będę musiał pisać to, co ludzie lubią czytać, kręcić filmy w określony sposób, aby zdobyć widoki. Niektórzy youtuberzy, których bardzo lubię… przed wyrażeniem nawet błahej opinii z góry przepraszają „to jest tylko moja opinia, tak myślę, macie prawo myśleć co chcecie…” od kiedy to trzeba przepraszać przed wyrażeniem własnej opinii na własnej przestrzeni, jeśli nie łamie ona prawa?

W każdym razie, jak już mówiłem, ten artykuł zmierza we wszystkich kierunkach. Nie wiem, do czego zmierzałam, ale chodzi mi o to, żeby opowiedzieć Wam o procesie myślenia o blogu od początku roku. Chciałem to zrobić jeszcze bardziej profesjonalnie, ale nie potrafię. A więc zostanie jak jest: mieszać kosmetyki, kosmetyki do twarzy, podróże, wspomnienia z dzieciństwa, papierowe kwiaty i ręcznie robioną biżuterię? I każdy będzie czytał to, co chce czytać? 😀

, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *