Bangkok (Tajlandia) : Powrót po 1 roku


Ponieważ w Europie jest zimno (nawet w Sewilli), czas znaleźć trochę słońca w Azji.

Z Sewilli do Bangkoku

Zrobiliśmy symulację, aby dowiedzieć się, która trasa jest najbardziej ekonomiczna, aby połączyć Hiszpanię z Siem Reap. Wynik: Barcelona – Bangkok. Ponieważ miasto spodobało nam się w zeszłym roku, postanowiliśmy zostać tam na tydzień przed wyjazdem do Kambodży.
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy to był dobry pomysł: musieliśmy lecieć z Sewilli do Barcelony, spać tam jedną noc, potem z Barcelony do Moskwy (3h45 międzylądowania), a następnie z Moskwy do Bangkoku – w małym samolocie, w którym nawet mi było ciasno. I tak oto z bólami wszędzie docieramy rano do Bangkoku.
Uwaga: po przeliczeniu wyszło, że zrobiliśmy tę wycieczkę za 450€/osobę z hotelem, wobec 647€/osobę za wygodniejszy samolot i 3 godziny mniej. Więc tak, warto.

Lotnisko => centrum miasta

Po 1h30 stania w kolejce do imigracji (do Azji używam teraz paszportu wietnamskiego zamiast francuskiego, żeby zaoszczędzić trochę miejsca), odbieramy bagaże i wznawiamy nasze odruchy podróżnika, który przyjeżdża do nowego kraju: wypłata pieniędzy (200 bahtów za każdą wypłatę, więc wypłaciłam max 10.000 bahtów); zakup karty SIM w True Moove.
Tym razem, zamiast jechać komunikacją miejską, decydujemy się na taksówkę (bo jesteśmy wykończeni). Pokazuję kierowcy adres napisany alfabetem łacińskim (Google maps), a kierowca ma spory kłopot, bo rozumie tylko pismo tajskie. Podaje mi swój telefon, żebym mógł wpisać nazwę hotelu, ale jego klawiatura jest tajska! Musieliśmy więc porównać jego mapy google z moimi, aby w końcu znaleźć lokalizację hotelu. Następnym razem chyba podam współrzędne GPS lol
Wszystko to kosztowało nas 475 bahtów (350 za przejazd, 50 za parking na lotnisku i 75 za opłatę za przejazd, bo woleliśmy jechać autostradą, byle szybciej). Absolutnie nie jest ekonomiczny vs. metro i autobus, ale kierowca jest zabawny i byłem w stanie siedzieć przez całą podróż przynajmniej!

Dzień 1

Tak więc wcześnie z rzeczami pozostawionymi w hotelu (i ukrytymi kosztownościami), idziemy coś zjeść. Z radością odkrywamy bliskość naszego hotelu ze szkołą (co mówi szkoła, mówi tanie uliczne jedzenie dla dzieci). My decydujemy się na bui bui specjalizujące się w zupie z kaczki/gęsi. 150 bahtów za dwie osoby, nieźle jak na pierwszy posiłek.

Żołądek pełny, czas rozpieścić nasze zmęczone mięśnie. Idziemy przez 10mn i znajdujemy centrum masażu, które podobało nam się ostatnim razem, w środku Chinatown. JB decyduje się na masaż stóp, podczas gdy moje bóle cieszą się prawdziwym tradycyjnym tajskim masażem (który wygląda jak tortura). Gdy dochodzę do strefy masażu, zauważam masażystę chodzącego po plecach klienta. Zaskoczony, pokazuję to mojej masażystce, mówiąc palcami „nie”. Jedyną istotą na świecie, która może chodzić po moich plecach jest Rosalie (moja kotka), nikt inny! Ale nie powiedziałam jej tego, bo nie wiem, jak mimowiednie przekazać tę tak potrzebną informację.
Ustalone za 6€ każdy, wracamy do hotelu na drzemkę (zbyt jetlagged) przed wyjściem wieczorem do tajsko-wietnamskiej restauracji „fusion”.

Dzień 2

Następnego dnia budzę się szczęśliwie o 4 rano myśląc, że miałem całą noc (to jest właśnie wada posiadania pokoju bez okna, tracisz wszelkie pojęcie o czasie) i będę kontynuował budzenie się o 4-5 rano w ten sposób przez kilka dni. JB od razu dostosowuje się do azjatyckich harmonogramów (szczęście), podczas gdy normalnie jest to bardzo trudne pod tym względem.
Więc między 4 rano a 9 rano, codziennie, czytam, myślę o moim życiu, mojej pracy, moim kocie, liście dań, które chcę zjeść w Japonii/Wietnamie/Korei. Myślę też o tych, którzy przyjeżdżają tu na 2 tygodnie wakacji i mają 1 tydzień jet-lagu.
P/s: jeśli jesteście w tym samym przypadku co ja, powinniście wiedzieć, że 7 eleven jest zawsze otwarte 24/24, idealne na nocną/wczesnoporanną przekąskę.
Idziemy na Siam Square z nadzieją, że znajdziemy miejsce w jakiejś ruchliwej restauracji. Ale kolejka jest tak długa, że kończymy w budce z jedzeniem obok. Przepraszam, że mówię tylko o jedzeniu, ale tak naprawdę przyjeżdżam tu na dwie rzeczy: zakupy i jedzenie.
To jest zupa (możesz wybrać rodzaj makaronu, jaki chcesz, więc super!)

A ja nadal uwielbiam tajską sałatkę z papai.
Potem następuje długa sesja zakupowa w celu uzupełnienia rutyny pielęgnacyjnej mojej twarzy (moim wcale nie uzasadnionym pretekstem jest to, że jest za gorąco i za wilgotno, potrzebuję konkretnych produktów hehehhe)
Zakupy są męczące, więc kończymy przykucnięci w efemerycznym markecie spożywczym obok (bubble tea pleasse).

Wieczorem postanawiamy wybrać się na nocny targ Khao San (adres dobrze znany wśród backpackersów). Zwiedzamy ulicę Khao San i ulicę równoległą do niej.

Muszę przyznać, że jestem dość rozczarowana tym targiem, który zawsze oferuje te same dania (pad thai, szaszłyki i sok owocowy). Ceny nie są tak interesujące w porównaniu z rynkiem widzianym po południu. Jb miał okazję skosztować skorpiona w cenie turystycznej (100 bahtów zamiast 30), ale wszystkie inne oferowane dania są przyjazne turystom.

Może mam zbyt wygórowane oczekiwania, więc się rozczarowuję i kończę topiąc smutki w (bardzo dobrej) wietnamskiej kanapce. Opieram się chęci uzyskania 300 baht facial, ale biorąc pod uwagę obszar – zbyt turystyczny – jestem bardziej prawdopodobne, aby znaleźć się oszpecony (lekcja nauczyła się w Budapeszcie).

Dzień 3

Następnego dnia motywujemy się, żeby pójść do Palais Royal – bo zawsze jest oblegany przez tysiące turystów, a zwłaszcza grupy 60-osobowe. Nie ma szczęścia, szare niebo zamieniło się w bezchmurne, a my jak idioci zostajemy poparzeni słońcem (mój krem SPF 30 okazał się zdecydowanie niewystarczający).
Ale w zamian za to wszystko jest wspaniałe. Chodziliśmy i chodziliśmy i chodziliśmy. Dzielnica królewska jest tak ogromna, że między pierwszym wejściem a prawdziwym wejściem do starego Pałacu Królewskiego, to było oparzenie słoneczne i butelka wody.
Turyści zbyt skąpo ubrani są bezpośrednio usuwani z tłumu (czyli łydki i ramiona nie zakryte, nie byli też w bikini). Płacimy za wstęp (500 bahtów za sztukę tylko gotówką) i z zaskoczeniem odkrywamy słynny posąg Buddy z jadeitu. To jest naprawdę małe! Ale hej, to tak jakbyś poszedł zobaczyć największy diament na świecie i powiedział, kiedy zobaczysz jego rozmiar „huh to wszystko?
Aby go wyeksponować (inaczej nie można go zobaczyć), postawiono bardzo misterny złoty ołtarz o wysokości kilku metrów. Dziś ubrany jest w złotą sukienkę, to jego zimowy strój. Tak, ma różne ubrania (w sumie 3, zbyt stylowe), jest nawet muzeum poświęcone wszystkim jego ubraniom (i innym rzeczom, których oczywiście nie odwiedziliśmy)



Upał nas dobija, a nagromadzenie złota i mieniących się kamieni wypala oczy, jesteśmy zmotywowani, żeby pojechać zobaczyć pałac pogrzebowy byłego króla Tajlandii.
Widziane po drodze :

Jestem blefowany przez organizację Tajlandii. Wejście jest podzielone na dwie części (obcokrajowcy/tajlandczycy). Cudzoziemcy muszą podać swoje nazwisko i narodowość. Następnie przechodzimy przez długą ścieżkę, gdzie kilka osób daje nam rzeczy: ulotkę, ciastka, wodę, parasol, identyfikator.
Tysiące krzeseł już tam są. W rzeczywistości chodzi o to, by lepiej zorganizować wizyty. Każą gościom siedzieć w rzędach. Zapewniono ciasta i butelki z wodą, aby ludzie nie zemdleli w upale. I parasole, żeby nie zginęli na słońcu (w przeciwieństwie do nas, którzy nie widzieliśmy parasola). Co około 15 minut wprowadzają 3 rzędy turystów.

Wizyta przebiega dla nas bardzo szybko, ponieważ jest już południe i słońce jest zbyt mocne. Jest kilka wystaw wyjaśniających pracę rzemieślników, młodość króla … lepiej rozumiemy, dlaczego zajęło to rok pracy i 30 milionów euro.


Wychodząc oddajemy odznakę, parasol… a potem wracamy do Chinatown na lunch z owocami morza i masaż (tak, za 5€ nie można się bez niego obejść).
Wieczorem idziemy na plac Korean Town, gdzie znajduje się kilka koreańskich restauracji.

Grill w Jang Won’s jest imponujący, z dużą ilością dań dodatkowych. Należy wiedzieć, że w Korei Południowej jakość dań dodatkowych jest równie ważna jak jakość jedzenia. Jednak tutaj wszystko jest bardzo pikantne, pod koniec posiłku miałam spuchnięte usta. Ale to było takie dobre! (A ja nawet nie zawracałem sobie głowy gotowaniem)

Dzień 4

Dziś pracujemy. Nasi klienci zgodzili się, abyśmy pracowali w azjatyckich godzinach. Więc kiedy wychodzą na lunch, kończymy na cały dzień. A kiedy oni jeszcze śpią, my pracujemy (w trybie „nocnej zmiany”).
Miałam pracować w przestrzeni coworkingowej, ale policja zablokowała część ulicy dokładnie w miejscu, przez które miałam przejść, żeby dostać się do tej przestrzeni. Szybko domyśliłem się, że chodzi o zagrożenie bombowe. I podczas gdy policja pracuje nad zbadaniem natury bomby, ciekawscy i nieświadomi zagrożenia są tam wszyscy, filmując scenę na żywo na Facebooku. Poczekaj, podzielę się z tobą moim…
Nie, ja tylko żartuję, jestem typem, który ucieka tak szybko, jak to możliwe. W końcu pracuję z mojego hostelu. Później dowiadujemy się, że dwie fałszywe bomby zostały znalezione w koszu na śmieci przy wejściu do birmańskiej ambasady
Mówiąc o hostelu, jesteśmy w Bunny Burrow Hostel, bardzo czystym hostelu, dobrze urządzonym, ale niestety nasz pokój nie ma okna.
Nie jestem już przyzwyczajony do dzielenia łazienki. Wilgoć, pikantne jedzenie, klimatyzacja – moja skóra krzyczy o pomoc, nic już nie rozumie. Zaletą jest to, że zwykłe miejsca z wypryskami stają się jasne, ale wadą jest to, że inne obszary, takie jak strefa T jest dotknięta, mimo że nie miałam tam żadnych wyprysków przez rok. Później szybka wycieczka do Boots (rodzaj drogerii), jestem dobrze wyposażona w środki do demakijażu i oczyszczania. A ja zmieniam swoją rutynę (rano już nie krem, tylko serum, a dokładne nawilżanie dopiero wieczorem ze względu na klimatyzację).

Dzień 5

Od kilku dni próbujemy zjeść kolację w T&K seafood w Chinatown, ale bez skutku, bo przychodzimy albo za wcześnie (na lunch, kiedy restauracja jest otwarta od 16:00), albo za późno (około 20 osób już stoi w kolejce), więc motywujemy się, żeby przyjść o 19:00. Na szczęście czekamy tylko 5 minut i cieszymy się owocami morza w niskiej cenie

Wieczór zakończymy drinkiem na dachu 5-gwiazdkowego hotelu Banyan Tree. Jest to na tyle ekskluzywne miejsce, że każdemu gościowi, który przychodzi w szortach i sandałach, pożycza się parę spodni i zamknięte buty (zasada ta nie dotyczy mężczyzn). Koktajl kosztuje około 15$, a żeby zjeść, trzeba zamówić danie, które kosztuje co najmniej 50$. Obsługa jest przeciętna, ale cóż, trzeba odwiedzić przynajmniej jeden dach w Bangkoku

Dzień 6

Zostaliśmy zaproszeni na kolację do domu kolegi SEO z JB, który wraz z rodziną mieszka w Bangkoku od 2-3 lat. Opisuje bardzo fajny świat zawodowy, bardzo zen life, stronę „wszystko jest proste”. Te kilka rzeczy, które widziałem w Tajlandii, pokazują również niesamowitą łatwość, jaką oferuje ten kraj. Naprawdę czuję, że nie trzeba dużo myśleć, żeby mieć dobre życie w Tajlandii – podczas gdy w Wietnamie, żeby mieć dobre życie, trzeba mieć dużo pieniędzy, a żeby zarobić dużo pieniędzy, trzeba ciężko pracować i być zestresowanym na śmierć.
Kończymy nasz pobyt w Bangkoku.

Bilans

Szczerze mówiąc, tym razem Bangkok zrobił na nas mniejsze wrażenie niż rok temu, kiedy przyjechaliśmy tu po raz pierwszy. Co jest normalne: w zeszłym roku dopiero co opuściliśmy Nepal i Indie, gdzie doświadczyliśmy przymusowego wegetarianizmu, więc przyjazd do Bangkoku i skosztowanie niewegańskiego jedzenia było ratunkiem.
W tym roku wyjeżdżamy z Sewilli – miasta, w którym wszystko możemy zrobić na piechotę i dobrze zjeść – do Bangkoku, gdzie jest tak tłoczno, że nawet nie chce nam się jeździć metrem. Do tego dochodzi poczucie winy, że więcej czasu poświęcamy na jedzenie i masaże niż na zwiedzanie Bangkoku 😀
Myślę, że jeśli wrócimy, będziemy woleli hotel bliżej Siam Square, gdzie będę mniej zależny od Ubera, i gdzie będzie więcej restauracji do wyboru.

Część 2: Praktyczne wskazówki

Budżet

  • Samolot: Sewilla => Barcelona (Ryanair) + jedna noc w hotelu + Barcelona => Bangkok (Aeroflot): 450€/osoba
  • Hotel: 20€ za noc, prywatny pokój dla dwóch osób
  • Restauracje :
    • bui bui 40 do 60 bahtów za osobę
    • restauracje: od 100 do 250 bahtów za osobę
  • Uber: od 50 bahtów do 150 bahtów
  • Lotnisko => Śródmieście :
    • Taxi: 475 bahtów (parking 50 bahtów w cenie + 120 bahtów za przejazd autostradą)
    • Grab: 350 bahtów (bez autostrady)
    • Uber: 420 bahtów (jadąc autostradą)

Praktyczne porady

  • Wzięliśmy hostel w pobliżu Chinatown, ale wolelibyśmy być bliżej Siam Square
  • W Bangkoku są 2 rodzaje metra: metro nadziemne i metro podziemne, aby przejść z jednego rodzaju metra do drugiego, trzeba przejść kawałek
  • Istnieją 2 przydatne aplikacje do transportu w Bangkoku: Uber i Grab. Grab jest tańszy na długich dystansach.
  • Jeśli jesteś sam, możesz zdecydować się na skutery na Uber
  • Na ulicy, jeśli zobaczysz motocyklistów z numerem na plecach, to jest to moto taxi. Istnieją również tuk-tuk, które są droższe niż Uber na krótkich dystansach, plus będziesz miał kurz w twarz, więc nie polecam tych środków transportu
  • Aby kupić azjatyckie kosmetyki, napisałam już szczegółowy przewodnik tutaj
  • Zamieszczam tu cenną radę naszego przyjaciela emigranta z Bangkoku

Jeśli chodzi o zwiedzanie, to polecam Wat Pho, a jeśli przepłyniecie rzekę łodzią to Wat Arun. W Wat Pho znajduje się szkoła masażu, często miło jest się zatrzymać na masaż stóp lub inny. W przeciwnym razie unikajcie małych salonów masażu z dziewczynami czekającymi przed nimi, nawet jeśli ogólnie wszędzie jest bardzo dobrze. Jeśli szukasz czegoś bardziej jakościowego (ale też droższego), lubimy chodzić do Health land, jest ich kilka w BKK. Albo zapytaj w hotelu.

Moją ulubioną świątynią jest Wat Saket, jest bardzo mała, ale na niewielkim wzgórzu.
Jeśli chcecie zobaczyć stare świątynie i wyrwać się z Bangkoku, radzę wybrać się do Ayutthayi, do której można dojechać pociągiem z BKK. Robi się to w dzień, wychodząc wcześniej.
Jesteście tu na weekend, więc jeśli lubicie chodzić, nie wahajcie się iść do Chatuchak, jest bardzo duże i dostępne przez BTS.
Największy park w Bangkoku nazywa się Lumphini.
Można pospacerować po ulicach China Town, a w pobliżu znajduje się również Little India.
Jeśli chcesz zrobić coś innego niż to, co turyści robią w Bangkoku, możesz wybrać się na wyspę Bang Krachao, to zielone płuca Bangkoku, całkiem nieznane, płynie się łodzią, a potem można wypożyczyć rowery, żeby pospacerować po wyspie. W weekend odbywa się tam pływający targ (ale bez prawdziwych łodzi). Sprawdź to. Pływający targ Bang Nam Phueng. Możesz również zapytać na miejscu. W porze lunchu można zjeść na targu lub na przykład w BangkokTreehouse.
Co do reszty, podążaj za przewodnikami i zapytaj mnie o opinię, jeśli zobaczysz coś, co Cię zainteresuje.
Wszędzie w Bangkoku jemy dobrze. Radzę wybrać się na apero na dachu, widok jest zawsze wspaniały. Często chodzę do Octave roof top, ponieważ jest blisko mojego miejsca zamieszkania, ale Vertigo – Banyan tree jest również świetne i niedaleko od hotelu. Lubimy jeść w kapuście i prezerwatywy, miejsce jest zabawne i taras jest pod drzewami, bardzo ładne. Nie jedzcie w środku, to jest straszne. Po tym jak rzadko jesteśmy rozczarowani w Bangkoku, spójrz na Tripadvisor, nigdy się nie myli.
, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *