Różowe flamingi w Camargue – Road Trip Francja #15


Miałam bardzo National Geographic wizję Camargue: wyobrażałam sobie różowe flamingi latające nad moją głową, dzikie konie biegające po opuszczonych plażach, byki łapane przez francuską wersję „gauchos” na koniach. A potem pojechaliśmy do Camargue i zastanawiam się, skąd się wzięły te wszystkie zdjęcia, bo stosunek oczekiwań do rzeczywistości trochę boli.

Część 1: Dziennik podróży
Część 2: Porady praktyczne

Część 1: Podróż

Po raz pierwszy postawiliśmy stopę w Camargue. Camargue, jak dowiedziałem się w szkole w Wietnamie, jest jedynym miejscem we Francji, gdzie można uprawiać ryż. Ale szkoła nie nauczyła mnie, że w Camargue jest też wiele, wiele komarów. Wielkość europejska, dwa razy większa od komarów wietnamskich i robiąca dwa razy więcej hałasu.

Na szczęście zatrzymaliśmy się w gospodarstwie (Le Mas d’Icard, 65€, link Booking) i założyli moskitiery na wszystkie okna. Jest 13 sierpnia, a rezerwacja została dokonana z półtoramiesięcznym wyprzedzeniem. Mimo to, popyt jest tak duży, że JB musiał dzwonić do kilku pensjonatów, zanim znalazł jeden wolny. Wszystkie miejsca noclegowe, które można było zarezerwować online, były w pełni zarezerwowane (z wyjątkiem luksusowych obiektów za 300 euro za noc). Jeśli więc nie chcecie zostać w Arles (choć tam pewnie jest mniej komarów), rezerwujcie z dużym wyprzedzeniem.

Uwielbiam to miejsce, bo w ogrodzie kręci się mnóstwo zdziczałych kotów. Niektóre są bardziej towarzyskie niż inne, ale wszystkie są super słodkie. Nawet jeśli są karmione przez właściciela, to po prostu, jak Rosalie (moja kotka), żebrzą o jedzenie, miaucząc jak głodomory (Rosalie ma jednak dostęp do karmy w otwartym barze). Najpiękniejszy z nich jest ten szary kot, bardzo nieśmiały, ale łakomy <3 <3 <3 <3

Widząc, że jesteśmy kompletnie zagubieni, właściciel wyciąga mapę i pokazuje nam kilka interesujących miejsc:

  1. Park Ornitologiczny
  2. Dom konia Camargue
  3. Dom Ryżu
  4. Muzeum w Camargue
  5. La Capelière (punkt widokowy)
  6. Salins du Midi w Aigues-Mortes
  7. Aigues-Mortes
  8. Latarnia morska w Gacholle
  9. A latem ścieżka dostępna samochodem, łącząca Mas de Cacharel z Méjanes.

Ponieważ na mapie widać słowa „staw” i „rezerwat”, idziemy prosto na ścieżkę łączącą Mas de Cacharel z Méjanes, mając nadzieję zobaczyć sceny z National Geographic, o których wspomniałem na początku. W lecie można tam dojechać samochodem

Ale rzeczywistość jest zupełnie inna: tylko ścieżka jest dostępna samochodem, większość ciekawych miejsc (gdzie jest mnóstwo flamingów…) to prywatne pos esje, niedostępne. I naprawdę nie zaleca się przechodzenia przez płoty, bo co czeka na nas po drugiej stronie? Buhaje mało towarzyskie, hodowane na ringi.

Problem w tym, że nie widać zbyt wiele, flamingów jest mało i są bardzo liczne. Nie wiem, czy można zobaczyć więcej decydując się na przejażdżkę konną i wchodząc na teren prywatny. Tutaj na przykład, jest ich 5, bardzo daleko:

Tutaj jest ich około stu, ale trzeba zrobić zbliżenie.

Żadnych koni biegających radośnie w wodzie. Konie pozostają wewnątrz ogrodzeń w ten sposób. Choć bardzo dobrze traktowany. Często jeden ptak na byka lub jeden ptak na konia zajmuje się muchami, które krążą wokół nich.

Restauracja : la Manade des Baumelles

Głodni, wybieramy najbliższą restaurację i okazuje się, że był to doskonały wybór. Byk z Camargue jest chronioną nazwą pochodzenia, a dostępne ilości nie są duże, więc wiele restauracji w okolicy sprzedaje byka z innych miejsc. Z drugiej strony, ta restauracja naprawdę sprzedaje byka z Camargue. Ja decyduję się na stek z byka (pyszny), a JB na Gardiane de taureau (wygląda jak beef bourguignon, ale ma mocniejszy smak).

Naiwnie pytamy, dlaczego pomimo wielu byków, które widzimy po obu stronach drogi, nie ma wystarczającej ilości mięsa. I mówi się nam, że są one hodowane głównie do walk byków (walki na arenie), a nie na mięso. Co?

Park Ortinologiczny

Zwiedzamy najpierw Aigues-Mortes, po czym wracamy na teren, aby odwiedzić Park Ortinologiczny na 30 minut przed jego zamknięciem. Najwyraźniej rano flamingi śpią (z jedną nogą w górze), a późnym popołudniem są liczniejsze i bardziej rozbudzone

Tutaj można wejść do parku zgodnie z godzinami otwarcia, ale później można wyjść w dowolnym momencie, przy wyjściu jest bezpieczny system kołowrotów.

Zalecana trasa jest oznaczona numerami. Większość turystów robi tylko od 1 do 10 i odchodzi, niewielu odważnych robi całą trasę.

Nie wiedziałam czego się spodziewać po tym parku, jest bardzo zadbany. Wokół stawów zawsze są rośliny, więc można się ukryć i obserwować różnego rodzaju ptaki. Czasami są to podwyższone platformy widokowe. To jest Disneyland, ale na wolności.

Kiedy docieramy na miejsce, zastanawiamy się, po co zadaliśmy sobie tyle trudu rano, żeby szukać różowych flamingów, skoro wokół jest ich sto, bardzo blisko, dostępne. Mamy czas na zrobienie kursu od 1 do 10, po czym uświadamiamy sobie, że im więcej czasu mija, tym więcej ich znajdujemy w stawie tuż przy wejściu.

Widzimy grupy flamingów przelatujące nad naszymi głowami, to piękne! Nie wiem dlaczego wszystkie trafiają w to samo miejsce (z dużą ilością turystów). Nie wiem, czy karmią tu różowe flamingi (czy wypuszczają krewetki do stawu, żeby przylatywały).

Zobaczcie, jak blisko nich jestem (siedzę po prawej stronie).

Robią dużo hałasu, to niesamowite. I często się kłócą. Wystarczy, że jeden flaming z dumą wyjmie krewetkę, by drugi ukradł mu jedzenie prosto z dzioba. Pozostali, którzy są obecni podczas walki, również biorą w niej udział, na wypadek gdyby krewetka jednego z dwóch dziobów została skradziona.

W pewnym momencie kilka flamingów przechodzi przez drogę, aby przejść z jednego stawu do drugiego (zbyt leniwe, aby latać prawdopodobnie) i możemy podziwiać ich baletową pozę. To nie pierwszy raz, kiedy widzimy flamingi, JB widziała ich mnóstwo w Chile, potem widzieliśmy kilka na Kubie, ale nigdy nie widzieliśmy ich tak wiele i tak blisko.

Nie są one teraz zbyt różowe, ponieważ muszą zjeść więcej krewetek, aby stały się różowe. Ci, których tu widzimy, są jeszcze nastolatkami.

Są zbyt zabawne, by je oglądać. Na miejscu znajduje się mała kawiarnia, gdzie można sączyć zimny napój podczas oglądania ich.

Nie widziałem wielu różnych ptaków (większość z nich jest dość mała), ale to dlatego, że też ich nie szukałem. Z lornetką i odrobiną cierpliwości, jestem pewien, że zobaczysz wiele. Często pojawiają się „chmury” małych żółtych ptaków bardzo gadatliwych z wysokim śpiewem, są one naprawdę bardzo słodkie

Z falą upałów, światem i komarami, szczerze mówiąc nie mamy odwagi kopać i zwiedzać więcej. Widzieliśmy jednak wiele pól ryżowych.

Nasza próba pójścia na plażę kończy się fiaskiem: niemożliwe znalezienie miejsca parkingowego. Musimy więc przyjechać o 8 rano, żeby zobaczyć, jak wygląda (piękna) plaża w Camargue, ale zazwyczaj jest tam tłoczno.

Saintes-Marie de la Mer o 8 rano

Krótko mówiąc, było to trochę rozczarowujące, bo mieliśmy zbyt wiele do zaoferowania. Na szczęście nie zamierzaliśmy tam długo zostać.

Jeśli wiesz, gdzie mogliśmy zobaczyć konie biegające swobodnie w wodzie, chciałbym współrzędne GPS proszę.

Reszta naszej przygody jest tutaj

Część 2: Praktyczne wskazówki

Przydatne linki

Budżet

  • Zakwaterowanie (w gospodarstwie): Le Mas d’Icard, 65€, link Booking (śniadanie, bardzo proste, w cenie. Klimatyzacja w pokoju, moskitiery na oknach, polecam)
  • Restauracja : Manade des Baumelles, koszt około 30€/osoba
  • Park ornitologiczny w Pont de Gau : 7,5€ (można tam wypożyczyć lornetkę)

Zostawiam Państwu broszurę na temat jazdy konnej, jest to ten sam właściciel, co nasze zakwaterowanie

, , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *